Ogrodzie Botaniczny Uniwersytetu Warszawskiego - uwielbiam
Cię. Byłeś mi schronieniem już na wagarach w liceum... (potem na wagarach od
przelotnego bycia prawnikiem)... miejskie ogrody botaniczne są zazwyczaj
zaklętym rewirami, niby lekko zapomniane zapraszają więcej ciszy. Szerokie
pnie dumajacych,, kilkusetletnich drzew ze swoimi rozłożystymi konarami dają
cień i cień szansy na obcowanie z wielka mądrością i siła natury...
Zachwycasz mnie ogrodzie nie tylko jak kwitną magnolie. To że w zwichrowanej
rzeczywistości karmisz hojnie spokojem, niezmiennością, pięknem, cudnym
zapachem po deszczu. To sprawia, że trochę jesteś jak ukochana babcia
której mi bardzo brakuje - piękna mądrością, dobra, cierpliwa. Nie
pieczesz ciast, ale niewinni kwitnący czarodzieje Twoich zakątków szepczą
zapachami, od których mruży się powieki i przenosi w czasie do dzieciństwa.
Kryjesz w sobie najelegantsze kapelusze i kolie od których omdlewał świat -
gdyby na chwile przy fontannie pojawiły się postacie z nazw samych tylko róż
byłby to najelegantszy moment w historii świata.
Bądź ogrodzie!